Dobra, dziś będzie bardziej
motywacyjnie, bo co byśmy nie robili, jak ciężko byśmy nie
trenowali, to zawsze musimy to po coś robić. Jazda dla samej jazdy
dobra jest na początku, ale po jakimś czasie naturalne jest lekkie
znudzenie spowodowane rutyną treningów.
Najprostszy sposób żeby sobie z tym
poradzić to stawianie sobie odpowiednich celów. Mówcie co chcecie,
ale człowiek z celem pracuje i żyje zupełnie inaczej niż ktoś
kto wyraźnie sprecyzowanego celu nie posiada.
Uważam, że każdy z nas – kolarzy
amatorów, powinien mieć jakiś cel (oczywiście mowa o tych czysto
kolarskich) do którego będzie dążył. Bez tego pogodzenie
treningów z życiem codziennym i pracą będzie bardzo trudne i
prędzej czy później zaczniemy tracić na systematyczności.
Oczywiście taki cel musi być
przemyślany i logiczny. Tu z pomocą przychodzą nam definicje z
zakresu zarządzania ludźmi. Jest jedna bardzo fajna metoda
stawiania celów, którą teraz przywołam, nazywa się S.M.A.R.T.
Może o tym słyszeliście, jak nie to zachęcam do lektury, gdzie
przekuję założenia metody na nasze kolarskie podwórko.
Zgodnie z definicją cel powinien być:
Simple (Prosty)
Czyli po prostu
musi być zrozumiały i jasny. To ma większe zastosowanie jak
stawiamy cel komuś, a nie sobie ale też nie ma co komplikować
sobie życia ;)
Measurable (Mierzalny)
To
pomijam, bo tu większego zastosowania w kolarstwie nie będzie
Achievable (Osiągalny)
No i tu
mamy bardzo ważną kwestię. Trzeba sobie tak stawiać cele, aby
były one w ogóle realne do zrobienia. Jak Twoim celem będzie
wygranie Tour de France to jest to raczej mission impossible
(Kwiatek jeśli to czytasz, to nie do Ciebie ;) i takie coś
kompletnie nie ma sensu. Motywacja będzie żadna.
Relevant (Istotny)
Cel musi być
ważnym krokiem naprzód, czymś czego osiągnięcie faktycznie da
nam mnóstwo satysfakcji i frajdy.
Timely defined (Określony w
czasie)
Krótka piłka, założenie powinno mieć ramy czasowe.
Niech to nawet będzie czas kilku lat, grunt że będzie w jakiś
tam sposób ograniczone.
Jeśli zacząłeś jeździć na rowerze
tak jak ja, czyli całkowicie od zera to masz ułatwioną drogę.
Stawianie sobie kolejnych, coraz bardziej ambitnych celów, może
doprowadzić Cię do miejsca o którym teraz możesz tylko marzyć.
Na moim przykładzie, pierwszy cel to
było przejechanie na treningu 100km, potem dojechanie na ustawce do
mety z grupą, potem zaczęła się jazda w górach i zdobywanie
kolejnych przełęczy, potem doszedł element rywalizacji i kolejne
cele: TOP 10, TOP 5 najpierw w Supermaratonach, potem w Road Maraton.
Obecnie wszystkie te cele zostały spełnione, ale oczywiście na
laurach nie spoczywam- teraz na tapecie jest zdobycie Górskiego
Mistrzostwa Polski.
Wyobrażacie sobie jak bardzo byłbym
zdemotywowany, jak bym sobie cel zdobycia GMP postawił na początku
przygody z kolarstwem ? Pewnie teraz nie pisałbym tego artykułu.
Dlatego nawet jak zaczynacie dopiero
jeździć to już warto sobie coś tam planować, zapalić sobie w
oddali to światełko do którego będziecie dążyć. Jak już
osiągnięcie postawiony cel to macie po pierwsze dużą satysfakcję,
a po drugie ogromnego kopa motywacyjnego na kolejne ciężkie
treningi.
Pamiętajcie, bez ambitnych, ale
możliwych do spełnienia celów nigdy nie będziecie mistrzami !