Weekend Polska na Rowery

Jako, że wszelkie inicjatywy popularyzujące kolarstwo i ogólnie pojętą jazdę na rowerze są mi bliskie, nie mogę na blogu nie wspomnieć o "Weekendzie Polska na Rowery", który odbędzie się w terminie 7-9.06.2013.

W 2012 roku w 85 imprezach organizowanych w ramach Weekendu Polska na Rowery i Święta Cyklicznego wzięło udział blisko 25 tysięcy osób.
Trzeba pobić kolejny rekord !!
Nie ma wymówek, w dniach 7-9.06 wsiadaj na rower.
Sam w ten weekend startuję w dwóch wyścigach :)

Szczegóły akcji pod linkiem.

Galicja Road Maraton coraz bliżej...

Już w weekend 8-9.06.2013 kolejna super impreza z cyklu Dobre Sklepy Rowerowe Road Maraton. Będzie to już druga edycja ścigania po trasach Beskidu Wyspowego. Niestety nie moge Wam dokładnie powiedzieć jak było rok temu, ale z tego co można było usłyszeć w kuluarach, był to najlepszy debiut jeśli chodzi o amatorskie ściganie.

Kojarzę same pozytywne relacje startujących wtedy osób, sam z resztą znam organizatora i wiem, że jak się za coś bierze, to robi to porządnie i czuje klimat amatorskiego ścigania.

Chęć rozwoju spowodowała, że nie obędzie się bez nowości, a ta niewątpliwie jest organizacja Czasówki Makowica Uphill dzień po maratonie. Mamy więc możliwość pościgania się dwa dni w pięknym, górskim otoczeniu... Czego chcieć więcej ? Chyba już tylko miejsca na podium, ale to już trzeba sobie wywalczyć.


W 2013 wytyczono trasę o długości 110 km, z przewyższeniem 2250m. Jak ktoś jeździł w tym rejonie to wie, że nie ma lekko, a ścianki pod 20% to norma.
Trasa przebiega przez teren trzech powiatów: bocheńskiego, limanowskiego, brzeskiego. Tereny te niejednokrotnie gościły kolarzy elity startujących Tour de Pologne, Małopolskim Wyścigu Górskim, czy Karpackim Wyścigu Kurierów.

Czasówka na Makowicę to nowość, dopełniająca górski charakter imprezy i podwyższająca poprzeczkę trudności dla uczestników. Jest to pierwsza i mam nadzieję nie ostatnia, w cyklu Road Maraton, górska czasówka na szosie (uphill).
Czasówka na Makowicę” to ponad 3-kilometrowy podjazd w pobliże szczytu góry Kamionna. Jeden z 10 najtrudniejszych w Polsce. Biegnie od miejscowości Makowica, w pobliżu Sanktuarium w Pasierbcu (3,1km, ze średnim nachyleniem 10,1% i przewyższeniem 340m).

Nie pozostaje więc nic innego jak wejść na stronę organizatora i 8-9.06 stawić się na starcie w Nowym Wiśniczu.



Udany Puchar Równicy 2013


Startowe: 60zł
Nocleg w pensjonacie: 40zł
Koszty dojazdu: 300zł
Jazda ze startu wspólnego po zamkniętej trasie z masą kibiców: BEZCENNE

W piękne, słoneczne, sobotnie przedpołudnie 18.05.2013 na starcie Pucharu Równicy stawiło się około 230 kolarzy amatorów z całej Polski. Pierwszy pogląd po zawodnikach i już widać, że towarzystwo jest bardzo konkretne, wśród różnokolorowych koszulek dostrzec można było m.in. Adriana Brzózkę, czy Sławomira Kohuta, a tych Panów nikomu nie trzeba przedstawiać.
Na starcie kilka słów od organizatora – Wieśka Legierskiego i kolorowy peleton ruszył do zmagań z ciężką i bardzo wymagającą trasą.

Na początek wjazd na Równicę, ale żeby nie było zbyt łatwo to poprowadzony rundą przez Jaszowiec, czyli doliczamy kilometrowy zjazd po kostce brukowej. O tym jak ciężki był to odcinek najlepiej wiedzą rowery zawodników, które w ramach protestu wyrzucały z koszyków bidony i zrzucały łańcuchy (jak na przykład w moim przypadku). Jak się wyostrzyło wzrok można było również znaleźć leżące okularki i zawartości kieszonek – no nic, wytrzęsło tu wszystkich konkretnie.

Potem już tylko droga pod górę, aż na szczyt Równicy, gdzie po nawrocie trzeba było pokonać szybki zjazd oraz znowu zaliczyć odcinek kostki – tym razem w górę i po zjeździe do centrum Ustronia zaczynała się zabawa na rundach na Zawodziu. Do pokonania było 6 rund, po 6,3 kilometra każda. Każde kółko to był test wytrzymałości przerzutek i hamulców, szybka i bardzo techniczna trasa wymuszała bardzo częste ruchy klamkomanetkami. W zasadzie nie było za bardzo, gdzie odpocząć, trzeba było cały czas jechać na maksa.

Kiedy już zawodnicy zaliczyli swoje pięć rund czekał ich jeszcze ponowny wjazd na Równicę wraz z pokonaniem odcinka brukowego. Tu już chyba każdy „jechał swoje”, bo trasa pomimo iż krótka okazała się bardzo wymagająca i męcząca. Na mecie czekał na wszystkich świetne zaopatrzony bufet, gdzie można było bez umiaru uzupełnić brakujące płyny.

Puchar Równicy 2013 to nowa jakość w amatorskim ściganiu w naszym kraju, bardzo selektywna i techniczna trasa w całości po ruchu zamkniętym to zasługa organizatora – Wieśka Legierskiego, któremu z tego miejsca chcę podziękować za świetną organizację imprezy. Na całej trasie można było spotkać całe rzesze kibiców, a na rundzie po Zawodziu kolarzom dopingowała nawet sama Monika Olejnik. Oby tak dalej – do zobaczenia na kolejnym wyścigu z cyklu Dobre Sklepy Rowerowe Road Maraton.

Jak podjeżdżać


Jako, że Giro Italia wkracza powoli w góry, natchnęło mnie na napisanie artykułu traktujące o podjazdach i umiejętności ich pokonywania. Muszę podkreślić, że piszę o podjazdach szosowych, bo tylko na takich mam doświadczenie.
Podzieliłem artykuł na kilka, moich zdaniem istotnych, aspektów, których połączenie powinno dać nam skuteczne i efektywne pokonywanie kolejnych kilometrów w górę.
Rafał Majka się do nich stosował i jakie są tego efekty, możecie oglądać na Eurosporcie :P

Ocena podjazdu
Na początku warto poznać podjazd „na papierze”, zobaczyć jakie ma średnie nachylenie, jaką długość, jaka jest nawierzchnia, gdzie są strome fragmenty, a gdzie wypłaszczenia itp. Stron www, gdzie można podejrzeć większość znanych podjazdów szosowych jest bardzo dużo i bez problemu znajdziecie dokładny opis i profil wraz z dokumentacją zdjęciową. Jest to o tyle ważne, że możemy zaplanować odpowiednią taktykę i się przygotować „mentalnie”. Chyba każdy woli wiedzieć co go czeka.

Ustalenie taktyki
Każdy zna swoje możliwości i z góry będzie wiedział, gdzie może mieć problemy, a gdzie pojedzie jakby dostał skrzydeł. Generalnie przy ustaleniu taktyki chodzi tylko o to, aby tak rozplanować siły, żeby starczyło ich na cały podjazd. Świetnym narzędziem do takiej kontroli jest pomiar mocy, gdzie dokładnie będziemy wiedzieć czy przekraczamy próg i jak długo będziemy w stanie wytrzymać założone sobie tempo. Dobrym przykładem jest np. podjazd przez Przesiekę do Drogi Sudeckiej, czyli trasa popularnej Czasówki Sudeckiej. Jeśli przesadzimy z tempem w pierwszej części podjazdu to jesteśmy na straconej pozycji, ponieważ dopiero na ostatnim kilometrze pojawiają się nachylenia rzędu 18% i jak dojedziemy tam już nieźle „wyjechani” to ostatnie metry będą istną męką.

Kadencja
No i tutaj wracamy do artykułu „kadencja czy siła”, który napisałem już jakiś czas temu. Każdy ma swoje indywidualne predyspozycje i będzie wiedział, czy korzystniej jechać z kadencją 60, czy może 80. Ja z doświadczenia proponuję trzymać kadencję powyżej zakresu 70-75. Jeśli będziemy kręcić 60, to w momencie kiedy nagle zrobi się stromiej, ciężko będzie to normalnie rozkręcić.

Przełożenia
To ma duży związek z kadencją, trzeba je dobrać tak, aby kręcić w swoim optymalnym rytmie. Warto też mieć chociaż ze dwie zębatki w zanadrzu, bo tak jak wcześniej wspomniałem, jak zrobi się stromo nie będziemy mogli zareagować zrzucając na mniejsze przełożenie. Dlatego na góry polecam każdemu kasetę 27, niezależnie od tego co ma z przodu.

Technika pedałowania
Tu znowu można odwołać się do poprzednich artykułów. Pisałem już o technice pedałowania i w zasadzie tam wszystko znajdziecie. Na podjeździe warto pracować na całym okręgu korby, czyli pchać i ciągnąć. Jak już jesteśmy zmęczeni to czasem pomaga skupienie się na chwilę tylko na ciągnięciu.

W siodle, czy w korbach?
To kolejna kwestia indywidualna, jedni wolą jeździć w siodełku, inni jak kozice wolą długo pedałować w stójce.
Bardziej skuteczne jest jednak siedzenie w siodle, po prostu potrzeba mniej energii do utrzymania konkretnej prędkości. W stójce angażujemy większą ilość mięśni i tracimy więcej energii. Widać to dobrze na pomiarze mocy, jak stajemy w korbach, prędkość lekko spada, a moc utrzymuje się na tym samym poziomie.
Dlatego jeśli już bardzo kochasz jazdę na stojąco (tak jak ja) to przed wejściem w pedały zrzuć kasetę o przełożenie niżej, żeby nie tracić prędkości.

Równe tempo
Oczywiście jeśli chcemy podjechać pod Przełęcz Karkonoską to o równym tempie możemy zapomnieć, bo końcówka ma takie nachylenie, że to w zasadzie walka o przetrwanie i czysta „siłownia”. Natomiast jeśli podjazd jest w miarę równy i trzyma te kilka procent to najrozsądniej jest trzymanie równego, stałego tempa kręcąc na zbliżonej kadencji. Organizm jak już wejdzie na konkretne obroty jest w stanie się do nich przyzwyczaić (często widać to po pulsie, który potrafi się unormować po kilku minutach mocniejszej jazdy), natomiast rwane tempo to ciągłe zmienianie bodźca dla organizmu i dużo mniejsza efektywność jazdy.

Trzymanie kierownicy
W sumie wydaje się to mało istotne, bo przecież pracujemy głównie nogami. Jednak jak skupisz się na rękach, zobaczysz ile pracy wykonują również one podczas podjeżdżania. Jak mamy spore nachylenie i zaczynamy jechać w korbach, rękoma można sobie bardzo pomóc pracując dość mocno na zasadzie prawa-lewa (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi, bo ciężko to dokładnie opisać).
Druga sprawa to chwyt kierownicy jak siedzimy w siodełku, zazwyczaj najwygodniej trzymać ją w chwycie górnym (nie za klamki), ramiona mieć jak najszerzej (nie ma sensu ściskać klatki piersiowej). Taka pozycja pozwala też na lekkie przesunięcie tyłka do przodu, co również pomaga przy jeździe w górę.

Oddech
Ten powinien być równy i miarowy. Dostosujmy sobie tempo oddechu do kadencji i tego się trzymajmy, najgorsza jest zadyszka i szybkie, nierówne oddechy.
Co ważne, przy każdym oddechu powinniśmy brać jak najwięcej powietrza, co lepiej utleni nam mięśnie. Często kolarze zakładają specjalne plastry rozszerzające na nos, co również ma dodatkowo zwiększyć możliwości organizmu do poboru tlenu.
A jak każdy dobrze wie, lepiej utlenione mięsnie to lepiej pracujące mięśnie.

Możliwości organizmu
Te trzeba stale poprawiać, a osiągniemy to tylko mądrym i systematycznym treningiem :P Nie będziemy też mistrzami podjazdów, jesli nie będziemy w ogóle trenowali w górach. No i niestety, jak posturą ciała przypominasz Cavendisha, to Twoje marzenie o pokonywaniu podjazdów jak rasowy góral będzie jak marzenie o wygraniu Tour de France - pewnych rzeczy po prostu nie przeskoczymy. Ale nie ma co się poddawać !

Oczywiście wszystkie te zasady mogą wziąć w łeb jeśli jest to wyścig i od początku podjazdu idzie ogień. Wtedy trzeba sobie odpowiedzieć na jedno, proste pytanie: Czy jechać "w trupa" i czekać aż nas odetnie, czy może lepiej odpuścić i jechać swoim tempem, dochodząc po kolei tych którzy wybrali wariant pierwszy :)
Pozostaje życzyć miłego pokonywania kolejnych przełęczy i satysfakcji z kolejnych rekordów…
Pamiętajcie, że na końcu każdego podjazdu, czeka na nas zjazd...

Srebrnogórski Road Maraton

Już za miesiąc, kolejna typowo górska impreza z cyklu Road Maraton, tym razem okazję do ścigania dają nam piękne i tajemnicze Góry Sowie, z takimi słynnymi kolarsko podjazdami, jak Przełęcz Srebrna, Walimska czy Jugowska.
To będzie już trzecia edycja wyścigu, brałem udział w każdej z nich i mogę uczciwie powiedzieć, że warto tutaj przyjechać. Po pierwsze organizator to typowy pasjonata kolarstwa i czuje „klimat”, po drugie trasy są bardzo trudne i wymagające – prawdziwa uczta dla wytrawnych górali i okazja do sprawdzenia swoich możliwości, po trzecie ranga Road Maraton robi swoje i obsada powinna być konkretna i wreszcie po czwarte – jak wygrasz zostaniesz Mistrzem Srebrnej Góry i otrzymasz specjalną koszulkę z tej okazji wraz ze srebrnym medalem próby 0.925. Myślę, że powodów wystarczy.

Ja bardzo miło wspominam pierwszą imprezę, która startowała jeszcze w Rudnicy – jak by nie było to moje pierwsze zwycięstwo OPEN w „karierze”.

Od tego czasu organizator, czyli sympatyczny Przemysław Kurek, zrobił bardzo dużo aby wyścig był już tylko lepszy i tak jest w rzeczywistości.



Cytując Przemka:
„Piękno krajobrazu, czyste powietrze, unikalne pamiątki historyczne, dobra baza hotelowo-gastronomiczna oraz naturalne urzeźbienie terenu Gór Sowich i okolic to najatrakcyjniejsze miejsca, w Polsce więc;
Jeśli jesteś miłośnikiem sportów rowerowych, przyjedź i sprawdź się na
krętych górskich szosach malowniczej srebrnogórskiej i sowiogórskiej okolicy
A może właśnie to TY zostaniesz Mistrzem Srebrnej Góry 2013…

Jak dla mnie, nie ma wymówki aby nie zjawić się 15.06.2013 w Srebrnej Górze i poczuć palenie w udach podczas pierwszego podjazdu pod Przełęcz Srebrną po słynnej kostce…

To co ? Do zobaczenia już niedługo na serpentynach w Górach Sowich :)

I jeszcze przydatne linki:

Technika jazdy w grupie



Pisałem już jak się zachowywać na kolarskich ustawkach, czyli ustawkowe savour vivre. Dziś postaram się dokładniej przybliżyć zasady i sposoby jazdy w grupie.

Jeśli myślisz, że jazda w grupie powyżej 10 osób na rowerach to w zasadzie nic trudnego i nie wymagającego opisania to jesteś w dużym błędzie. Wielokrotnie byłem świadkiem, kiedy ktoś pierwszy raz przyjeżdżał na ustawkę i w wyniku nieumiejętnej jazdy kładł na szosę połowę grupy.

Trzeba sobie uzmysłowić jedną szalenie ważną kwestię, jak już jedziesz w grupie bierzesz na siebie odpowiedzialność za swoją jazdę i wszelkie Twoje działania. Jeśli jest to weekendowa przejażdżka ze znajomymi po parku to oczywiście umiejętności jazdy w grupie aż tak potrzebne nie są, ale jeśli jest to ustawka i robi się tempo ponad 40 km/h to bez tego ani rusz.

Z resztą to nie chodzi tylko o ustawki, nawet na zwykłym maratonie, gdzie losowane są grupy startowe umiejętność współpracy po prostu da Wam lepszy ostateczny wynik.
O takich sprawach jak nie robienie tzw. "rybki", pokazywaniu dziur i dostosowaniu swoich możliwości do zajmowanego miejsca w peletonie już pisałem więc nie będę tego powielał, teraz skupię się na przedstawieniu sposobów jazdy w grupie

1. Jazda parami
Sposób spotykany na spokojnych ustawkach, zazwyczaj jak jest przed lub po sezonie. Można tak przejechać długi dystans w fajnym tempie i przy okazji pogadać ze znajomymi. Jeśli więc planujesz długi trening wytrzymałości tlenowej ze znajomymi to właśnie tak powinniście kręcić.
Jedziemy odpowiednio blisko siebie ale uważając, żeby nie zahaczyć się kierownicami. W momencie schodzenia ze zmiany robimy to tak jak na rysunku. Kolejna para nie przyspiesza tylko spokojnie, utrzymując tempo, wychodzi na zmianę i tak w kółko.


2. Wachlarz
Chyba najpopularniejszy sposób jazdy w grupie spotykany na każdej ustawce jak już się rozkręci tempo. Tak również jeździ się np. w ucieczce przed peletonem.
Jest to najprostszy sposób na zminimalizowanie działania wiatru i znaczne zwiększenie tempa jazdy. Zmiany wyglądają jak na rysunku poniżej. Długość jaką spędza pojedynczy kolarz na zmianie zależy od jego siły, ale raczej nie dajemy strasznie długich zmian. Ułożenie wachlarza zależy od kierunku wiatru, kolarz będący na zmianie, gdy wieje z lewej musi jechać przy samym środku jezdni, gdy z prawej - jak najbliżej pobocza - tym sposobem dajemy sporo miejsca na wlaściwe ułożenie wachlarza i dobrą współpracę w grupie.


3. Podwójny wachlarz
Sposób najbardziej zwiększający tempo grupy, jeśli przyjeżdża ktoś początkujący to ogarnięcie wachlarza nie zabiera zbyt długo czasu, ale najczęściej zaczynają się problemy właśnie przy jego podwójnej odmianie. Dzieje się tak głównie dlatego, że przy podwójnym wachlarzu tempo potrafi być już naprawdę zabójcze i nie ma czasu na błędy. To co jest bardzo charakterystyczne to króciutkie zmiany, w zasadzie polegają tylko na wyjściu na czoło grupy i od razu zejściu w odpowiednim kierunku, który oczywiście zależy znowu od wiatru. Wszystko odbywa się jak na rysunku poniżej, moim zdaniem ten rodzaj współpracy w grupie to kwintesencja kolarstwa - jeśli będziecie dobrze zgrani to wygląda to wyśmienicie i jest bardzo efektywne



Na koniec, znienawidzona przez wielu, słynna jazda na rancie, wygląda to tak:




Jeśli jesteś na tyłach grupy to masz przerąbane, bo musisz wykrzesać z siebie zdecydowanie więcej energii i mocy niż osoby z przodu, aby w ogóle utrzymać się w grupie. Taka jazda jest też bardzo niebezpieczna, można nagle wyjechać na lewy pas i czołówkę lub zjechać na pobocze - wystarczy że pojedziemy "na zakładkę" i ktoś przed nami nagle lekko skręci.

Jeśli mamy wiatr typowo czołowy to po prostu jedziemy jeden za drugim, schodząc ze zmiany na tył grupy. Wiele razy na maratonach spotkałem się ze zmianami ze złej strony. Jak schodzimy ze zmiany i nie ma wiatru z boku to robimy to w lewo puszczając grupę z prawej strony, a nie odwrotnie. Trzeba tylko zawsze pamiętać aby sprawdzić czy coś nas właśnie nie wyprzedza.

Wszystkie rysunki udostępniam dzięki życzliwości kolegi z forumszosowego - GreQ, oryginalne ryciny znajdują się pod adresem:

No nic, to na zakończenie życzę przyjemnej i efektywnej jazdy w grupie !! Jeśli nigdy w grupie nie jeździłeś to najwyższy czas spróbować, nie ma się czego bać, kilka ustawek i załapiesz w mig o co w tym wszystkim chodzi. Tylko na początku trzymaj się bardziej z tyłu i się ucz, bo wywalić na starcie pół peletonu to, delikatnie mówiąc, kiepski początek ;)

Miejsca na zgrupowania - Kotlina Sądecka


Ostatnio dokładnie opisałem Kotlinę Jeleniogórską, co ciekawe właśnie zakończyłem zgrupowanie na karkonoskich szosach.

Ale o tym już pisałem, więc dziś postaram się przybliżyć kolejne miejsce, które idealnie sprawdzi się na krótkie, górskie zgrupowanie - na świecznik trafia Kotlina Sądecka, czyli generalnie Nowy Sącz i okolice.
fot. naszemiasto.pl
1. Położenie oraz szeroko pojęta dostępność komunikacyjna
Polecany przeze mnie obszar to szeroko pojęte okolice Nowego Sącza, 
Szczawnicy, Muszyny, Krynicy Górskiej, Krościenka i Limanowej.
Dookoła wszędzie otaczają nas Beskidy, a w oddali ujrzymy Tatry.
Odległości drogowe do największych miast:
Warszawa - 350km
Kraków - 100km
Łódź - 330km
Wrocław - 380km
Poznań - 550km
Gdańsk - 700km

2. Baza noclegowa i gastronomiczna
Opisywany obszar jest często odwiedzany przez turystów, mamy tu wiele 
miejscowości uzdrowiskowych z wielkimi hotelami i pensjonatami. Mamy małe 
miejscowości, w których popularne są gospodarstwa agroturystyczne. Znajdziemy też wiele kwater prywatnych. Jak zgłodniejemy, raczej nie będzie problemu ze znalezieniem restauracji serwującej pyszne, domowe obiady. Podsumowując każdy znajdzie tu coś dla siebie.
ochotnica.pl
3. Najlepsze miejscowości pobytowe
Jak lubimy miejsca, gdzie będzie wielu turystów polecić można Krynicę Górską, 
Szczawnicę, czy  Krościenko. Ja jestem zwolennikiem ciszy i spokoju i bardzo 
cenię sobie na przykład gminę Łukowica. Nie spotkamy tu wielu turystów, ale po odnalezieniu fajnego gospodarstwa agroturystycznego z pysznym jedzeniem będziemy mieli na miejscu wszystko co potrzeba.

4. Możliwości treningowe
Otaczające nas Beskidy dają wiele interesujących możliwości doboru odpowiednich podjazdów. Nie mamy tu takiego nagromadzenia różnorodności jak w Karkonoszach ale też każdy znajdzie coś dla siebie.
Mamy tu jeden z najcięższych podjazdów szosowych w Polsce, czyli Przehybę. 
Mamy też popularne kolarsko podjazdy jak Przełęcz Ostrą, czy Knurowską.
Warto wspomnieć o fakcie, iż przy pięknej pogodzie z pokonywanych serpentyn tutejszych podjazdów roztacza się jedyny w swoim rodzaju widok na Tatry.
Przehyba - fot. wikipedia.pl
Tu również znajdziemy szosy płaskie, idealnie nadające się na wieczorny 
rozjazd. Zazwyczaj będą to szosy położone wzdłuż dolin tutejszych rzek, ale 
wystarczy skręcić i już mamy podjazdy :)
Przełęcz Ostra zimową porą
Na szosach świat się nie kończy, coś dla siebie znajdą również zwolennicy MTB. Pierwszy z brzegu przykład to trasa maratonu MTB w Kluszkowcach.

Jeśli przejedziecie się Doliną Popradu lub rundą w okolicach Zalewu 
Czorsztyńskiego na pewno będziecie zadowoleni z walorów widokowych i stanu 
tutejszych szos.

5. Możliwości odnowy biologicznej
Mamy miejscowości uzdrowiskowe, mamy więc również szerokie możliwości jeśli chodzi o SPA. Gdzie byśmy się nie zatrzymali, powinniśmy mieć względnie blisko na basen z jacuzzi oraz saunę.

6. Atrakcje pozatreningowe (na dzień regeneracji lub dla rodziny)
Nie będę się rozpisywał, bo kolarsko nie jest to bardzo istotny temat. W 
okolicy mamy Pieniny i malownicze Trzy Korony, słynny spływ Dunajcem, Czorsztyn i Niedzicę oraz kilka uzdrowisk. Jeśli mamy więc ochotę zobaczyć ciekawe atrakcje turystyczne wystarczy tylko chcieć, bo wszystko jest na wyciągnięcie ręki.
Czorsztyn, fot. wikipedia.pl
To teraz punktujemy:
1. Dojazd - 3pkt (do Krakowa dotrzemy autostradą ale tu zaczynają się schody, czeka nas przeprawa "Zakopianką" i mniejszymi drogami, gdzie 
praktycznie cały czas mamy teren zabudowany)
2. Warunki klimatyczne - 4pkt (klimat mimo iż górski jest dość przyjazny, zima 
nie jest rekordowo długa, o łagodności klimatu może świadczyć fakt, iż jest to 
obszar słynący z sadownictwa, dający wyśmienite śliwki - no i śliwowicę ;)
3. Zróżnicowanie tras rowerowych - 3,5pkt (mamy wiele opcji podjazdów, 
natomiast są one położone w dość sporej odległości od siebie - to tak 
porównując do Karkonoszy)
4. Jakość asfaltu - 5pkt (pod tym względem w wielu miejscach jest super, 
jeżdżąc w gminie Łukowica byłem w szoku, asfalt miód malina)
5. Natężenie ruchu turystycznego - 4pkt (na całym obszarze ruch turystyczny 
jest dość duży, ale rozkłada się po wielu miejscowościach, dlatego nie jest 
bardzo uciążliwy - jak np. w Karkonoszach)
6. Baza noclegowa - 4pkt (nie wymaga większego komentarza)
7. Baza gastronomiczna - 4pkt (nie wymaga większego komentarza)
8. Odległość od serwisów rowerowych - 4pkt (w małych miejscowościach będzie z tym problem, aczkolwiek zawsze można udać się do któregoś z większych miast, gdzie uzyskamy potrzebną pomoc)
9. Odnowa biologiczna - 5pkt (opisane wcześniej)
10. Atrakcje turystyczne - 5pkt (każdy znajdzie coś dla siebie)


Werdykt: 41,5 / 50 pkt



Punktów dużo, więc spokojnie mogę polecić ten region na kolarskie treningi. 
Tylko uważajcie wieczorami ze śliwowicą, herbatka z prądem zdziała cuda, ale ten słynny trunek pity "na czysto" może mieć różne skutki ;)

Majóweczka

W tym roku kalendarz był niezwykle łaskawy, wystarczyło wziąć 3 dni urlopu, żeby mieć wolnych aż 9. Oczywiście dla każdego maniaka jazdy na rowerze oznaczało to jedno – idealny czas na wyjazd na mini zgrupowanie :)

Nie inaczej było u mnie.
Pisałem jakiś czas temu, że wybieram się w Karkonosze, czyli moje ulubione górskie miejsce na ciężką pracę na podjazdach.
Dodatkowo nadarzyła się okazja połączyć to z pierwszym startem w tym sezonie – idealna możliwość sprawdzenia nogi i konkretnego potrenowania.

Przyjechałem do Jeleniej Góry już 26.04, 4,5 godzinki za kierownicą, szybkie rozpakowanie i szybko na trening wprowadzający przed sobotnią czasówką. Za oknem genialna wręcz pogoda, ponad 20 stopni i pełne słońce. Dwa spokojne podjazdy, trochę czasu na zapieku i noga przygotowana :)
Niestety to był koniec pięknej pogody, już dzień później przyszło załamanie i trzymało aż do wyjazdu z powrotem na niziny.

Drugi dzień pobytu to pierwszy w sezonie start, czyli Czasówka Sudecka z kalendarza PZKol. Krótko mówiąc coś dla mnie: konkretny podjazd z bardzo sztywną końcówką, ponad 20 minut katowania organizmu.
Nie będę się rozpisywał o samym przebiegu rywalizacji, jak ktoś ma ochotę zapraszam na dokładną relację. Podsumowując zająłem 2 miejsce w kategorii amatorów, wykręcając moim zdaniem bardzo dobry czas. Jeśli chcecie być na podium tej imprezy wystarczy wykręcić średnio 300 wat przez 20 minut, przy wadze około 60 kg.

Dodam tylko, że cała czasówka, odbywała się w deszczu i zimnie. Na podjeździe nie przeszkadzało to jakoś bardzo mocno, ale jak przyszedł czas na zjazd z mety zaczęły się schody... Zmarzłem prawie jak na Pucharze Równicy rok temu - kto był ten wie o co chodzi...

Kolejny dzień miał być rozjazdowy, niestety od rana do wieczora za oknem lał deszcz więc odpuściłem sobie jakąkolwiek działalność szosową zbierając siły na kolejne dni.

Warto było czekać, w poniedziałek zrobiła się całkiem fajna pogoda, co prawda było zimno, no ale nie padało. Pojechałem na rundy Górskich Mistrzostw Polski w Sosnówce z konkretnymi formatami treningowymi. Nie będę Wam zdradzał dokładnych szczegółów treningu. W każdym bądź razie po 113 kilometrach nazbierało się 2500 metrów przewyższenia, a to już musiało konkretnie wejść w nogi. Pomiar mocy daje możliwość idealnego wykonania treningu, dzięki czemu nie trzeba się bać przetrenowania. Dokładnie poznałem całą rundę Mistrzostw, co mam nadzieję zaprocentuje konkretnie już we wrześniu tego roku, kiedy będę zaciekle walczył o to trofeum :)

Na Przełęczy Okraj
We wtorek miałem ochotę na tzw. trening według samopoczucia, czyli nie patrząc w ogóle na wskazania licznika. Oczywiście będąc w górach nie mogła być to jazda po płaskim. Pojechałem na Przełęcz Okraj z założeniem, że na szczycie pomyślę co dalej.

W Czechach poprawiła się pogoda więc postanowiłem spróbować zdobyć podjazd, który chodził za mną od kilku lat – Cerną Horę. Byłem prawie pewien, że zatrzyma mnie po drodze śnieg, jednak południowa ekspozycja stoku spowodowała, że szosa była przejezdna na całej długości.
Tym sposobem wjechałem wreszcie na tą piękną górę, zaliczając kolejny podjazd z czołówki czeskich podjazdów szosowych, 1200 metrów npm zaliczone.
Profil podjazu na Cerną Horę - genetyk.com
Na szczycie

Na szczycie nie zostało nic innego jak tylko powrót tą samą drogą, czyli raz jeszcze wjazd na Okraj. Tym sposobem wyszedł kolejny trening z przewyższeniem prawie 2300 metrów.

Środa to już pożegnanie z Karkonoszami, niestety coś zaczęło mnie boleć gardło i nie było sensu dłużej siedzieć z uwagi na fatalną pogodę. Oczywiście trening wykonany, była to jazda na zasadzie „jedziemy pod górę, ale raczej na luzie”. Tym sposobem zaliczyłem sobie podjazd do Karpacza Górnego z Sosnówki, Zachełmie, Przesiekę i Michałowice. Niby tylko 60 km, a jednak prawie 1500 metrów przewyższenia.
W Karpaczu pogoda nie zachęcała do dalszej jazdy:


I po co Wam piszę tą relację ? W zasadzie tylko po to, żeby pokazać jak można sobie ładnie i rowerowo zaplanować kilka dni wolnego. Możecie mi wierzyć, że nawet jeden taki 3-dniowy blok treningowy w górach przyniesie Wam wiele korzyści. Jest jednak jedna, bardzo prosta zasada – to musi być zaplanowane z głową i pewnością że dacie radę się odpowiednio zregenerować po każdej jednostce treningowej.
Ja przez 3 dni zrobiłem 300 km i 6200 przewyższenia. Czy to były mocne treningi ? Jak sprawdzam ile czasu spędziłem w każdej strefie mocy odpowiedź może być tylko jedna – TAK. Teraz czekam aż pozbieram plony tej ciężkiej pracy.