Patronat medialny cyklu Road Maraton

Aby była motywacja do ciężkich treningów trzeba gdzieś się sprawdzić z innymi zawodnikami - tylko dzięki temu będziemy chcieli być wciąż lepsi i lepsi.
Moim zdaniem nic nie daje takiej motywacji do treningów jak osiąganie coraz większych sukcesów i obserwowanie jak rośnie nasza forma w porównaniu do innych.

Tym samym blog Trzymaj Koło objął właśnie patronatem medialnym, chyba najlepszy obecnie, cykl wyścigów szosowych dla amatorów Road Maraton.
Będę tu zamieszczał wszelkie istotne informacje dotyczące cyklu oraz relacje z wyścigów.

Myślę, że to początek owocnej współpracy...
Tym czasem trenujcie, bo pierwszy wyścig coraz bliżej - już 20.04.2013 drużynowa jazda na czas...

I oczywiście odwiedzajcie stronę organizatora:
www.roadmaraton.pl

Robimy bazę

Przed nami jeden z najbardziej przyjemnych i wyczekiwanych okresów treningowych w sezonie kolarza. Przyjemnych, bo nie ma żadnych konkretnych formatów treningowych, wyczekiwany, bo chyba każdy nie może już się doczekać wiosny i włożenia diabelskiego sprzętu jakim jest trenażer głęboko do szafy czy garażu. Trzeba skończyć z „chomikowym rajem” i wreszcie na dobre wyjechać na szosę.
http://static.lockerz.com
Mowa oczywiście o robieniu tzw. bazy wytrzymałościowej, czyli odpowiedniego podkładu do wszystkich kolejnych okresów treningowych i naszych startów.
Jeśli tego nie zrobimy to o udanym sezonie możemy zapomnieć, to tak jak byśmy chcieli wybudować dom bez fundamentów... Owszem trochę nawet postoi, ale szybko się rozpadnie – tak samo byłoby z naszą formą.
Zimą ciężko trenowaliśmy siłę (a w zasadzie powinniśmy tak robić) i teraz trzeba rozkręcić odpowiednio nogę, by tą siłę zamienić w diabelsko mocną formę :)

Trening wytrzymałości tlenowej ma na celu poprawę zdolności organizmu do pobierania i transportowania tlenu, co z kolei przełoży się na lepszą adaptację naszego organizmu do kolejnych, często bardzo ciężkich, jednostek treningowych. Przy tego typu treningach to co od razu zauważycie to zmniejszanie pulsu przy zwiększaniu objętości, czyli krótko mówiąc ten sam wysiłek będziemy robić przy coraz mniejszym obciążeniu serca. Dlatego nie martw się, jeśli po zimie masz relatywnie wysoki puls podczas jazdy – kilka treningów wytrzymałości tlenowej i wszystko powinno wrócić do normy.
http://1.bp.blogspot.com
W zasadzie najistotniejsza kwestia w „robieniu bazy” to wyznaczenie sobie odpowiedniej intensywności oraz objętości treningowej. Książkowo jest to około 65-75% Hrmax, przy czym podkreślam stwierdzenie „książkowo”, ponieważ każdy z nas jest inny i ja generalnie jestem wielkim przeciwnikiem wyznaczania sobie stref wysiłkowych po pulsie maksymalnym. Nie ma tego problemu jeśli jeździmy na mocy i odpowiednio aktualizujemy strefy według watów.

No ale przyjmuję, że każdy zna swoje strefy – w tej sytuacji jeździmy w drugiej strefie (za pierwszą przyjmuję aktywną regenerację). W tego typu treningach ważne jest aby w zasadzie przez cały czas jechać w tej jednej strefie. Jeśli będziemy dokręcać na każdej górce to będzie to błąd. Nawet jeśli puls się utrzyma wciąż w dobrej granicy to te krótkie odcinki będziemy pokonywać zdecydowanie za mocno, bo reakcja tętna jest opóźniona (widać to kiedy jedziemy z pomiarem mocy). Dlatego zachęcam do spokojnej jazdy przez cały trening.

Intensywność mamy załatwioną, pytanie jak dobrać objętość. To trochę bardziej skomplikowany temat, bo w prostej linii uzależniony od tego w jakich wyścigach będziemy brali udział. Zachęcam do 5 treningów w tygodniu, w weekend jeździmy dłużej, w tygodniu krócej. I czas musicie dobrać sobie sami, można powiedzieć im więcej tym lepiej, ale byłaby to przesada, bo można się zajechać również podczas robienia bazy. Trzeba pamiętać o regeneracji, jeśli do kolejnej jednostki treningowej przystępujemy wypoczęci to wszystko jest w porządku i trening będzie spełniał swoje zadanie.

Jeśli zimą wykorzystaliśmy trenażer do pracy nad naszą kadencją, teraz jest idealny okres do tego aby przełożyć to na „miękką” jazdę już na szosie. Nie patrz na to jaką będziesz miał średnią prędkość, wrzuć z przodu małą tarczę, pilnuj pulsu lub mocy i miej poczucie, że trenujesz z głową, bez zbytecznej teraz napinki.
W tym okresie ważne jest też odpowiednie rozciąganie mięśni całego ciała, po zimie na trenażerze nasze plecy nie będą przyzwyczajone do 3 godzinnych treningów i mogą pojawić się różne dolegliwości bólowe. Pamiętajmy więc o odpowiednim ustawieniu roweru.
http://www.bicycling.com
Oczywiście najlepszym rozwiązaniem, mieszkając w naszym pięknym kraju, jest wyjazd gdzieś, gdzie jest ciepło i przyjemnie, na zgrupowanie. Najpopularniejsze miejsca w Europie to Hiszpania (okolice Lloret de Mar i Calpe) oraz Włochy. Tam będziemy mogli swobodnie wykonać wszystkie zaplanowane treningi i jeszcze będzie nam to sprawiało niezwykłą frajdę.

No ale żeby sobie pozwolić na taką przyjemność trzeba dysponować odpowiednimi funduszami. Oczywiście bazę zrobimy też w Polsce, ale wymaga to większego samozaparcia, wiosna u nas to często bardzo zimne i wietrze dni. No ale nikt nie powiedział, że kolarstwo to łatwy sport i to chyba jeden z powodów dla których je kochamy...

Zdrowe nawyki żywieniowe

O tym jak ważna jest dieta dla sportowca nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wystarczy zapytać pierwszego lepszego zawodowca lub trenera i od razy usłyszymy, że bez dobrej diety, pomimo nawet najlepszych treningów, nie osiągniemy tak dobrych wyników, jak przy jej zastosowaniu.
Organizm ludzki jest jak skomplikowany mechanizm zegarka, wystarczy że jeden tryb nie działa właściwie i wszystko się posypie. Poddając organizm bardzo dużym obciążeniom treningowym trzeba się właściwie odżywiać – inaczej nasza praca pójdzie na marne.
http://www.theroaddiaries.com
Nie chcę tutaj rozpisywać planów dietetycznych, dokładnych ilości kalorii w każdym posiłku itd. Każdy kto miał styczność z rozpisaną indywidualnie dietą wie jak ciężko, nam amatorom, ją trzymać. Przy codziennej pracy na pełen etat i całej masie innych obowiązków po prostu nie da się gotować codziennie czegoś innego, wyliczać wszystkich kalorii oraz pilnować stosunku węglowodanów, białka i tłuszczy.

No ale odżywiać trzeba się właściwie, to jest fakt niezaprzeczalny. Jeśli więc masz problem z trzymaniem konkretnej diety ale i sposób Twojego odżywiania daleki jest od idealnego, proponuję wyrobić sobie właściwe nawyki żywieniowe. To kosztuje dużo mniej samozaparcia niż konkretna dieta, a też przyniesie nam wiele korzyści. Postaram się wypunktować najważniejsze kwestie.

1. Ilość posiłków
To niezwykle ważna sprawa, praktycznie przez cały dzień nie powinniśmy czuć głodu. Modelowy sposób żywienia to 5 posiłków, co około 3 godziny każdy. Czyli powinniśmy spożywać śniadanie, drugie śniadanie, obiad, podwieczorek oraz kolację. Najlepiej wyrobić sobie nawyk jedzenia codziennie w mniej więcej tych samych godzinach. Wtedy nasz organizm sam będzie się dopominał o posiłki w konkretnych porach dnia. Najczęstszym błędem jest spożywanie obiadokolacji – gorąco namawiam do podziału na obiad i kolację.
 
2. Śniadania i kolacje
To posiłki, które są niezwykle istotne, a niestety często pomijane lub niewłaściwie „komponowane”. Bez dobrego i konkretnego śniadania nie będziemy mieli energii na cały dzień oraz nie uzupełnimy braków energetycznych po nocy. Z kolei, jeśli nie zjemy kolacji i pójdziemy spać głodni, w nocy będzie sobie żywo szaleć katabolizm organizmu, czyli po prostu będziemy zjadać swoje mięśnie. To oczywiście skrajności, ale obecnie nie wyobrażam sobie pójścia spać bez kolacji bogatej w białko. Ostatni posiłek dnia, modelowo powinniśmy spożyć na około 3 godziny przed snem.
http://www.feedourfamilies.com
3. Woda
Podczas jednego dnia powinniśmy wypić przynajmniej 5 szklanek czystej wody, najlepiej jakiejś mineralki typu Muszynianka. To jest minimum i mówię tu o dniu, w którym nie trenujemy. Oczywiste jest, że w dni treningowe zapotrzebowanie na wodę wzrasta i jest zależne również od warunków pogodowych – wilgotności powietrzna i temperatury.

4. Słodycze
Najlepiej z nich zrezygnować, ale wiem po sobie że to praktycznie niemożliwe :) Jeśli lubisz czekoladę nie ma co z niej rezygnować, jeśli odstawisz ją całkowicie, efekt będzie taki, że po jakimś czasie wrócisz i będziesz jadł jej jeszcze więcej – coś jak efekt jojo. Dlatego spokojnie można sobie zjeść z 2-3 kostki dziennie. Co istotne, słodycze najlepiej spożywać w godzinach przedpołudniowych lub zaraz po treningu – ma to związek z naszym metabolizmem. Najgorsze jest jedzenie słodkości w godzinach popołudniowych oraz wieczornych. Powtórzę frazes krążący w literaturze - słodycze to puste i niepotrzebne kalorie - taka jest niestety prawda.

5. Warzywa i owoce
Codziennie powinny znaleźć się w naszej diecie, to najlepsze źródła witamin i minerałów. Jeśli chodzi o warzywa to idealne jest spożycie w ciągu dnia jednego warzywa w postaci surowej, drugiego np. po ugotowaniu. Z owocami nie powinno być problemów, załóżcie sobie spożycie minimum jednego dziennie i już będzie dobrze, tylko ważne aby nie był to codziennie ten sam owoc :) Ta sama zasada towarzyszy warzywom.
http://www.childrenshealthyfood.com
6. Przekąski
Na pewno w ciągu dnia będziemy mieli ochotę coś przekąsić. Jest to pole do popisu dla wszystkich producentów słodyczy, a my musimy się sprzeciwić tym wszystkim wafelkom, batonikom, cukierkom itp. Jest bardzo wiele produktów, które są smaczne, zdrowe i idealne na takie „podjadanie”. Należą do nich: migdały, rodzynki, suszone owoce, orzechy, daktyle, sezamki, wafle ryżowe. Ja np. kupuję zawsze różne bakalie, mieszam to wszystko w dużym pojemniku i mam swoją „mieszankę na mały głód”. Jednak trzeba pamiętać, że wymienione produkty są też dość kaloryczne, więc trzeba czytać etykiety i jeść je z głową :)

7. Zróżnicowanie
Jedzenie codziennie tego samego, źle wpływa na nasz organizm. Wiem, że łatwiej zrobić obiad na 2-3 dni i wcale nie mówię, że nie można tak robić. Starajmy się jednak różnicować posiłki na tyle, na ile jest to możliwe. Jak na obiad było mięso, to na kolację zjedzmy rybę i odwrotnie. Produktów i przepisów jest tyle, że wcale nie trzeba jeść tego samego tygodniami, bo nam smakuje ;) Modelowo, codziennie powinniśmy spożyć jedzenie z każdej z wymienionych grup: warzywa, owoce, produkty zbożowe, produkty mleczne, mięso/ ryby.

8. Wielkość posiłków
Mówiąc krótko – mało, a często. Zdecydowanie lepiej zjeść wiele mniejszych posiłków, niż np. dwa bardzo duże. Mniejsze porcje są trawione przez organizm szybciej, dzięki czemu odkłada się mniej tkanki tłuszczowej.

9. Czas posiłków
Przy jedzeniu nie warto się spieszyć, powód jest prosty – do mózgu informacja, iż zaspokoiliśmy głód dociera z kilkunastominutowym opóźnieniem. Jeśli jemy szybko, zjemy więc za dużo. Pomaga tu ćwiczenie z odkładaniem widelca – podczas posiłku, po każdym kęsie wystarczy odłożyć widelec – jak ktoś szybko je - polecam, naprawdę działa :)

10. Używki
Spożycie kawy najlepiej ograniczyć do jednej dziennie, wypłukuje z organizmu cenne pierwiastki i wpływa bezpośrednio na przemianę materii. Na papierosy i alkohol, przy sportowym trybie życia, po prostu nie powinno być miejsca. Ale wiem, że zimne piwko po długim upalnym treningu urasta do roli nektaru dla bogów – jak to mówią, wszystko dla ludzi, zawodowcami w końcu nie jesteśmy i czasem możemy sobie na to pozwolić :)

11. Fast foody
Tego oczywiście należy unikać, a jeśli już musimy zjeść coś szybkiego na mieście to patrzmy na tabele kaloryczne i zawartości składników odżywczych – tak by wybrać te „najlepsze”. Czasami nie ma po prostu wyjścia, ale trzeba zachować przy tym umiar, bo fast foody niestety potrafią nawet uzależnić.

12. Suplementy diety
Jeśli po badaniach krwi wyszły Ci niedobory niektórych pierwiastków to zazwyczaj idziesz do apteki i kupujesz to co trzeba. Jednak ja namawiam do tego, aby poszukać w sieci, jakie produkty zawierają w sobie najwięcej brakujących składników i po prostu rozszerzyć odpowiednio swoją dietę. W wielu przypadkach nie ma potrzeby stosowania sztucznej suplementacji – po co więc połykać chemię.

Na razie to wszystko, jak jeszcze mi coś przyjdzie do głowy to dorzucę. Gwarantuję, że trzymając się tych 12 punktów będzie dobrze. Cały nasz wysiłek włożony w ciężkie treningi będzie miał przełożenie na naszą formę. Na początku może być trudno się przestawić żywieniowo, ale po jakimś czasie sami po sobie zobaczycie, że czujecie się lepiej i zdrowiej.
Powodzenia !!

Kalendarz szosowych wyścigów amatorskich

Myślę, że bardzo przydatna rzecz, czyli wszystkie szosowe imprezy amatorskie w jednym, zgrabnym kalendarzu.

Kolorami rozróżniłem różne cykle:
niebieski - cykl Masters
czerwony - Road Maraton
zielony - Supermaraton
żółty - Imprezy samodzielne
różowy - wybrane imprezy zagraniczne

Jeśli nie ma jakiegoś wyścigu i chcecie go dodać - pisać śmiało na maila - trzymajkolo@gmail.com
Chętnie dokonam aktualizacji !


Jak znaleźć na to wszystko czas...

Dziś będzie trochę pozasportowo. Chyba każdy z nas – amatorów kolarstwa - ma problem ze znalezieniem wolnego czasu.

Niestety, żyjemy w takich czasach, gdzie wszystko dzieje się bardzo szybko, dookoła pełno stresu i czas dosłownie ucieka przez palce.
I jak tu znaleźć czas na treningi ? Szczególnie, że przecież kolarstwo to jedna z bardziej czasochłonnych dyscyplin sportowych – oczywiście jeśli myślimy o rozwoju i rywalizacji z innymi amatorami.

Mam dziś dla Was ciekawe ćwiczenie, w poniższej tabelce wpiszcie ile czasu poświęcacie na podane czynności w ciągu dnia (w godzinach):

Dana czynność Czas:
praca zawodowa / nauka
praca dodatkowa / dokształcanie
obowiązki rodzinne
obowiązki domowe
przygotowanie i konsumpcja posiłków
niezbędne czynności fizjologiczne
dojazdy, przejazdy
sen
Inne obowiązki

Teraz zsumujcie wszystkie te godziny i odejmijcie to od 24h.
Gwarantuje, że w większości przypadków wyjdzie Wam wynik ujemny, czyli po rozbiciu codziennych czynności na czynniki pierwsze przekraczacie dobę :)

Oczywiście to tylko ćwiczenie, ale daje pewien pogląd na to jak gospodarujemy własnym czasem i przede wszystkim daje do myślenia.
Skoro tyle czasu potrzebujemy na wszystkie te czynności, to gdzie tu znaleźć czas na treningi i doskonalenie naszej formy...

Ale zamiast przerażać się powyższym, lepiej odświeżyć głowę i pomyśleć po kolei na czym możemy zyskać dodatkowy czas.
Oczywiście jeśli chodzi o pracę, czy naukę tutaj sprawa jest jasna i zazwyczaj żadnych oszczędności czasu tu nie znajdziemy, ale już kolejne rzeczy są jak najbardziej do przemyślenia i lepszego poukładania.

Przede wszystkim sen, 7-8h dziennie wystarczy w zupełności – skracać nie ma sensu, bo przecież trzeba pamiętać o regeneracji.
Kolejna sprawa to posiłki, głównie ich przygotowanie – obiad możemy zrobić ten sam na dwa-trzy dni, śniadanie możemy przygotować wieczorem dzień wcześniej, aby rano mieć więcej czasu na poranny trening itd... Mówiąc krótko - w dzień wolny od treningu warto więcej czasu poświęcić na gotowanie na kolejne dni, dzięki temu nie stracimy kolejnych cennych godzin w dni treningowe.

Warto sobie wyznaczyć pewne ramy czasowe i się ich trzymać, myślę że największy kiler czasu to internet, nie namawiam Was do zaprzestania buszowania po sieci, bo przecież przestalibyście czytać tego bloga :) Ale warto sobie z góry założyć, że dziennie możemy poświęcić na to określony czas, a potem po prostu wyłączyć laptopa. Internet to tylko przykład – można tak zrobić ze wszystkim.
Na początku będzie ciężko, ale z czasem można wejść w bardzo fajne nawyki i gwarantuję, że będziecie mieli na wszystko więcej czasu.

Główny problem w moim przypadku to czas dla rodziny, od czasu kiedy urodził mi się synek naprawdę lekko nie jest. Chciałoby się poświęcić mu jak najwięcej czasu (żonie oczywiście też), ale przecież nie może na tym ucierpieć trening. Jak to wszystko pogodzić ? Póki co złotej rady nie mam, ale pracuję nad tym i odkrywam kolejne codziennie innowacje :) Będę się z Wami nimi dzielił, bo zapewne młodzi ojcowe również to czytają (i pewnie tacy, którzy nimi prędzej czy później zostaną, również).

Na razie mogę polecić jedno – trzeba szybciej chodzić spać i wcześniej wstawać, małe dziecko zasypia przed 20:00, przyjmijmy że jest chętne do zabawy o 8:00, więc lepiej pójść spać o 22:00 i wstać o 6:00 na trening, niż zasnąć o 24:00 i wstać o 8:00 – zysk dwie godziny i już mamy 120 minut więcej na trening.

Za chwilę zacznie się okres długich treningów bazowych, więc będzie niezłe wyzwanie z pogodzeniem ich z rodziną, ale nie ma się co poddawać – będzie dobrze. Nie można kręcić bazy tylko w weekendy :)
Każde puzzle da się poukładać, trzeba tylko znaleźć klucz !

Regeneracja - know how

Od jakiegoś czasu dostaję maile z prośbą o taki właśnie temat, a ponieważ to bardzo istotna kwestia postanowiłem tego nie odwlekać.
PezCyclingNews.com
Jak zaczynałem jeździć, chyba jak każdy, myślałem że formę robi się na treningu i występuje tu prosta korelacja – im cięższy trening tym bardziej poprawię swoją dyspozycję i będzie ciągły progres. Oczywiście nic bardziej mylnego... Pierwsza bardzo ważna kwestia – formy nie budujemy podczas treningu, a po nim, czyli istotna jest tu reakcja organizmu na jednostkę treningową. Prosty przykład, zróbcie sobie kilka dni z rzędu ciężkie treningi, czy forma rośnie ? Czy może raczej maleje ? :)

Dlatego właśnie odpowiednia regeneracja jest tak szalenie ważna. Po pierwsze, aby trening odniósł odpowiedni skutek, trzeba po nim odpowiednio wypocząć, działa to też w drugą stronę – tylko wypoczęty organizm właściwie zareaguje na kolejny bodziec treningowy – i koło się zamyka. Jak gdzieś zawalimy regenerację, skutek może być opłakany. Stracimy masę zdrowia na realizację planu treningowego, a nasza forma cały czas będzie w tym samym miejscu – albo się polepszy, ale zdecydowanie mniej niż powinna.
http://www.sbs.com.au
Na własnym przykładzie zapewniam Was, że po wprowadzeniu w planie treningowym odpowiedniej regeneracji odczuwam zmianę o 180 procent w reakcji mojego organizmu na trening. No i zyskałem kilka treningów, które sprawiają przyjemność – no bo właśnie z tym należy kojarzyć popularny „regen” :)

Myślę, że najlepiej będzie podzielić temat regeneracji na cztery właściwe części:

1. Regeneracja w cyklu dobowym

Jest to oczywiście nic innego jak właściwy odpoczynek po konkretnym treningu. Istnieje tu, rzecz jasna, zależność od rodzaju jednostki, bo przecież nie jeździmy cały tydzień tak samo. Pierwsze co trzeba zrobić to krótki rozjazd, czyli zanim zsiądziemy z roweru wypadałoby te kilka minut pokręcić leciutko i z wysoką kadencją, można to połączyć z lekkim rozciąganiem mięśni nóg. Następnie oczywiście prysznic (tu polecam kombinację chłodnej i ciepłej wody – cykl mieszany to świetna sprawa). Po prysznicu zaleca się kompleksowe rozciąganie mięśni (nie tylko nóg) i tu już powinniśmy być w miarę zrelaksowani.
PezCyclingNews.com
Kolejna istotna sprawa to szybki posiłek, trzeba uzupełnić braki, aby organizm się regenerował właściwie i zatrzymać katabolizm mięśni. Od razu po treningu powinno się zjeść węglowodany, pół godziny do godziny później, posiłek bogaty w białko. Tu z odsieczą przyjdą nam suplementy, ale o tym na razie nie piszę.

Idealne rozwiązanie to odpoczynek po treningu, czyli najlepiej się położyć, nogi mieć lekko uniesione i po prostu się relaksować. Ale, że zawodowcami nie jesteśmy to zapewne albo czeka nas pójście do pracy, albo inne obowiązki. No cóż, na to nic nie poradzę. To co jeszcze możemy robić to zadbać o właściwy sen, to jest szalenie ważne choć na pierwszy rzut oka tej istoty nie widać. Codziennie przynajmniej 7 godzin, najlepiej ciągłego, snu.

2. Regeneracja w cyklu tygodniowym (mikrocykle)
Tu najistotniejsze są dni wolne i odnowa, zazwyczaj w tygodniu robi się 5 dni treningowych. Dwa które nam zostają warto przeznaczyć właśnie na odnowę. Ja np. w poniedziałki zazwyczaj jadę na basen, trochę popływam, potem zaliczam saunę suchą i na koniec jacuzzi. Jeden taki dzień w tygodniu potrafi zdziałać cuda i ma genialny wpływ na nasze mięśnie. Dodatkowo, jeśli ktoś może zaliczyć sobie profesjonalny masaż, to już w ogóle bajka. Jeśli nie możemy zafundować sobie tego typu odnowy polecam też ciepłą kąpiel w różnych solach oraz automasaż.
PezCyclingNews.com
Tutaj również warto wspomnieć o odpowiednim śnie, 7 godzin to minimum, dla mnie optymalne jest przynajmniej 8 godzin dziennie. I teraz jeśli w jakąś noc będziemy spali za mało, to nic w naturze nie ginie i prędzej czy później organizm się o ten brakujący czas upomni. A taka kumulacja bardzo źle wpływa na naszą dyspozycję i trening staje się mniej efektywny. Oczywiście każdy jest inny, znam ludzi, którym wystarczy 5 godzin snu i nie ma żadnego problemu :) Przyznam, że właśnie z odpowiednim snem są największe problemy jeśli chodzi o nas – amatorów, doba jest za krótka, pracując na pełen etat i mając jeszcze masę innych obowiązków ciężko czasem iść spać przed 23:00, a jak ktoś ma małe dziecko, to już prawie mission impossible – coś o tym wiem.

3. Regeneracja w cyklu miesięcznym (mezocykle)

Jak już mamy konkretny plan treningowy to powinien on brać pod uwagę tzw. mezocykle, zazwyczaj jeden trwa około 4 tygodni i po nim właśnie powinien przypadać tydzień regeneracyjny. Mezocykl to okres, w którym pracujemy nad wybraną cechą – np. obecnie, czyli w miesiącach styczeń/luty zazwyczaj trenuje się siłę. Po czterech tygodniach intensywnej pracy powinniśmy mieć tydzień luzu. Czyli kilka przejażdżek (krótkich i lekkich), najlepiej z dwa/trzy razy odwiedzić też basen, saunę oraz masaż. Taki tydzień jest bardzo ważny dla organizmu, aby do kolejnego mezocyklu przystępować w pełni wypoczętym.
Na początku mojej przygody z kolarstwem w ogóle nie miałem pojęcia o jakichkolwiek cyklach, żadnych tygodni regeneracyjnych nie robiłem, po ich wprowadzeniu trening stał się bardziej poukładany i efektywny.
Cycling-passion.com
4. Regeneracja w cyklu rocznym (makrocykle)
Makrocykl traktuje jako cały sezon, który składa się z kolejnych mezocykli. Tutaj regeneracja też jest ważna, bo jak nie odpoczniemy odpowiednio po sezonie, to kolejny będzie przegrany już na starcie. Takie poukładanie powoduje, że organizm przyzwyczaja się do budowania formy sezonu pod konkretny okres. Wracając do regeneracji, można zrobić dwa szczyty formy, wtedy po każdym trzeba odpowiednio odpocząć – po pierwszym powinny wystarczyć dwa tygodnie lub nawet tydzień lekkich jazd wraz z wizytami na basenie i saunie.

Natomiast po sezonie powinno się zrobić minimum dwa tygodnie bez roweru, co nie jest równoznaczne z brakiem jakiejkolwiek aktywności fizycznej – warto chodzić na basen, można pobawić się w gry zespołowe, jakieś lekkie marszobiegi itp. Po tych dwóch tygodniach dokładamy przejażdżki rowerowe (żadnych mocnych jazd) – w sumie taki regeneracyjny może być cały miesiąc – zazwyczaj będzie to październik/listopad i gwarantuje, że po takim okresie nasze „akumulatory” będą naładowane i gotowe do ciężkiej i systematycznej pracy. Odpoczniemy również psychicznie od roweru, co ma szalenie ważne znaczenie – robotami nie jesteśmy :)
PezCyclingNews.com
Oczywiście technika oraz wiedza daje nam cały zakres możliwości regeneracyjnych,  które nota bene, z roku na rok się powiększają. Ja przytoczę tylko kilka i tylko te które są dostępne dla kieszeni typowego amatora w naszym kraju, nie będę się rozpisywał, bo każdy z nich można opisać w osobnym artykule:

- suplementy (to temat rzeka, wymienię najpopularniejsze):
> BCAA
> odżywki białkowe
> Beta Alanina
> Glutamina
> Jabłczan Kreatyny
> Carbo
- witaminy (C, grupa B, kwas foliowy)
- masaże (klasyczne oraz automasaże)
- prawidłowe rozciąganie mięśni
- ciepłe i gorące kąpiele
- prysznice ze zmiennym strumieniem wody (ciepła-zimna)
- sauna
- bicze wodne i jacuzzi
- okłady zimne oraz gorące
- skarpety kompresyjne
- specjalne stymulatory mięśni (np. firmy Compex)

Pamiętajcie, prawidłowa regeneracja to szalenie istotny aspekt naszych treningów, bez tego ciężko osiągnąć założone cele. I co bardzo ważne – lekki trening to lekki trening, wiem że czasem ciężko odpuścić, ale po prostu trzeba to zrobić, by nasz organizm prawidłowo zareagował na kolejne bodźce treningowe.
Relax :)

Squirt Lube - nowa era konserwacji napędu

Rower, jak każda maszyna, aby służyła nam długo i sprawnie, musi być odpowiednio konserwowany. Przede wszystkim myślę tu o napędzie, czyli łańcuchu, korbie oraz koronkach kasety wraz z tylną przerzutką. Jeśli nie będziemy odpowiednio dbali o te podzespoły oraz wymieniali zużytych części to obudzimy się z przysłowiową "ręką w nocniku" i będziemy musieli w końcu wymienić cały napęd – jaki to koszt dla naszego porftela każdy chyba wie.
Trzeba zadbać o wszystko po kolei, ale w tym temacie skupię się na smarowaniu łańcuchów rowerowych – czynności szalenie istotnej i niestety dość często pomijanej. Przez kilka lat jazdy na rowerze miałem okazję przetestować różne smary rowerowe, od tych popularnych i dostępnych w większości sklepów do tych ściąganych z zagranicznych sklepów, o których w Polsce „ani widu, ani słychu”.

Dziś chcę Wam przedstawić smar który zdał u mnie egzamin ze smarowania prawie na szóstkę i zostawił w tyle konkurencję – mowa o nowatorskim produkcie prosto z Republiki Południowej Afryki - Squirt Lube. Na czym polega innowacyjność tego smaru – głównie na tym, że jest on stworzony na bazie wosku i mówimy tu o smarowaniu na sucho.
Każdy kto kiedykolwiek smarował łańcuch wie, że nawet jak wysuszymy napęd, to już po pierwszej jeździe łańcuch będzie brudny. W przypadku konkurencyjnych produktów, pobrudzenie się takim łańcuchem powodowało bardzo trudne w czyszczeniu plamy – do dziś mam kilka par spodni z charakterystycznym czarnym „szlaczkiem łańcuchowym”.

Od razu mówię, że przy Squircie tego nie ma, owszem łańcuch też ulega zabrudzeniom, ale nawet jeśli dotkniemy nim ubrań, plamy schodzą dość łatwo – to pierwsza duża przewaga tego smaru, chociaż w zasadzie nie związana bezpośrednio z jazdą. Natomiast to co najważniejsze – przy standardowych smarach, do łańcucha przykleja się kurz, pył i inne cząstki stałe, które powodują szybsze zużycie napędu, w przypadku Squirta jedyne co pojawia się na łańcuchu to zużyty wosk, który wystarczy przetrzec szmatką – ale o tym później.
 

Parę słów technicznych:
- mamy tu do czynienia ze specjalną formułą opartą na wosku i wodzie, w efekcie czego po odparowaniu wody elementy smarowane są „na sucho”
- woda, która jest tu „nośnikiem” wosku, umożliwia dotarcie smaru do każdego ogniwa i powierzchni, wyparowuje, pozostawiając na powierzchniach pracujących mocną powłokę smarującą, nie klejącą do siebie cząstek brudu.
- produkt jest w 100% organiczny oraz bioregenerowalny

Testowałem ten smar przez cały ubiegły sezon i jestem bardzo zadowolony. Zużycie napędu było właściwe, czyszczenie i konserwacja - dużo prostsze. W przypadku Squirta w zasadzie wystarczy przetarcie łańcucha szmatką, lub lepiej szczotką, nałożenie smaru i odczekanie aby woda odparowała. Powiem tak, w momencie kiedy nałożyłem smar jednego dnia i drugiego wyjeżdżałem na trening, to była to po prostu bajka. Wosk powodował bardzo cichą pracę całego napędu – muzyka dla uszu każdego fascynata jazdy na rowerze. Trzeba tu jednak wspomnieć, że jeśli przez dłuższy czas nie nałożymy smaru i nie będziemy przecierać łańcucha to praca staje się głośna, czyli pewna regularność jest tu mimo wszystko wymagana.

Jeździłem w zasadzie w każdych warunkach, również podczas deszczu i tu też miła niespodzianka - warstwa wosku nie pozwala wodzie dostać się w najskrytsze zakamarki ogniw łańcucha, dość dobrze chroniąc go przed zgubnym działaniem wody. Już więcej nie trzeba stosować różnych smarów na różne warunki atmosferyczne.

Jako, że Squirt Lube jest dość innowacyjnym smarem, również proces jego nakładania wygląda zupełnie inaczej niż przy konkurencyjnych produktach.

Sposób użycia:
1.Przed smarowaniem należy dokładnie wyczyścić oraz odtłuścić elementy przeznaczone do smarowania.
Również nowe podzespoły t.j. łańcuchy, kasety należy odtłuścić !!
Do odtłuszczenia można użyć środków do czyszczenia hamulców, odtłuszczaczy, naftę.
2. Squirtlube nanieść na wewnętrzną stroną łańcucha następnie pozostawić do wyschnięcia. Przy pierwszym zastosowaniu smarowanie powtórzyć.
W przypadku konieczności smarowania w temperaturach bliskich temperatury zamarzania wosku, należy smarowanie wykonać w ogrzewanym pomieszczeniu
3. Przed ponownym zastosowaniem Squirtlube nie jest konieczne dokładne czyszczenie łańcucha.
Polecam również obejrzenie filmu instruktażowego.

Zapewne zastanawiacie się, gdzie można zakupić to cudo i jaki jest jego koszt. Zakupów dokonamy poprzez stronę dystrybutora w Polsce - Squirt Lube zakupy, cena myślę że jest bardzo korzystna - za buteleczkę 120 ml zapłacimy około 33,99 zł, pojemność 500ml to koszt rzędu 139,99 zł.

Tutaj można z kolei podejrzeć testy zagraniczne smaru i dużo ciekawych informacji na jego temat.
Podsumowując, mogę spokojnie polecić ten smar każdemu kto lubi cichą pracę napędu i nie ma dużej ilości czasu oraz ochoty na codzienną konserwację łańcucha. Od siebie dodam, że smar podoba się również mojej żonie, ponieważ już nie brudzę wszystkiego dookoła przy przypadkowym dotknięciu łańcuchem – no i bagażnik mojego samochodu też się „cieszy” – każdą plamę można szybko usunąć (nie licząc tych które pozostały od poprzednich smarów).